22 lut 2014

chapter fifth

Wtuliłam się mocniej w Louisa i splotłam nasze nogi razem.
- Jest tak cudownie - wymruczałam.
- Dokładnie - objął mnie i przyciągnął do siebie najbliższej jak się da.
- Masz cudowną rodzinę Loulou - uśmiechnęłam się do niego i cmoknęłam go w szczękę.
- Bliźniaczki cię już uwielbiają - muska palcami moją talię, a moje ciało momentalnie reaguje na to dreszczami.
- Są słodkie - Daisy i Phoebe cały wieczór spędziły siedząc na zmianę na moich kolanach - szkoda, że Fizzy niezbyt mnie akceptuje.
- Lubi cię, ale wie, że ten związek jest na pokaz - westchnęłam na to.
- No cóż - wzruszyłam ramionami - nie jestem pewna czy do końca jest tylko na pokaz - spojrzałam mu w oczy - nie jestem pewna czy chce, żeby był tylko na pokaz - dodałam zagryzając wargę.
- Ja też nie chcę Nicole - zbliżył swoje usta do moich - jesteś dla mnie bardzo ważna - pocałował mnie namiętnie, a ja oddałam nie zastanawiając się ani sekundy. Pocałunek został przerwany przez głośny pisk bliźniaczek, które wpadły, żeby nas obudzić. Poleżały chwile z nami, po czym wybiegły z pokoju. Powoli wysunęłam się z ciepłej pościel i z objęć Louisa, po czym poszłam do łazienki, gdzie wzięłam szybki prysznic i nałożyłam delikatny makijaż. Wyszłam w białej, satynowej bieliźnie i widziałam, że Louis aż zżerał mnie wzrokiem. Skomentowałam to cichym chichotem i ubrałam czarne rurki, jeansową koszulę, złoty zegarek i czarne koturny, po czym zwinęłam Lou jego ulubiony sweterek.
- Hej! Chciałem to ubrać!
- Trudno kochanie - posłałam mu w powietrzu buziaka - idź się przygotuj. Kiedy Lou się szykował ja zdążyłam uczesać się w kłosa, pościelić łóżko i przeczytać najnowsze newsy ze świata.
- Gotowy! - Lou wyszedł z łazienki.
- Kocham cię w tym sweterku. No i czapce - uśmiechnęłam się szeroko.
- A ja kocham ciebie w moich ubraniach - pocałował mnie w usta. Złapałam go za rękę a on splótł nasze palce razem. Zeszliśmy na dół do kuchni.
- Dzień Dobry - przywitałam się z domownikami.
- Witaj Nicole - Jay uśmiechnęła się do mnie siedząc na fotelu i gładząc swój brzuch.
- Jak maluchy? - spojrzałam na nią.
- Dobrze, ale w nocy nie dawały zbytnio pospać - westchnęła, a ja usiadłam naprzeciwko niej - czy ty i Louis jesteście naprawdę razem?
- Tak, naprawdę jest moim kochanym aniołkiem - zerkam na chłopaka stojącego w kuchni.
- Kochasz go - powiedziała cicho Jay z tajemniczym uśmiechem, a mi nie pozostało nic innego jak zgodzenie się z tą prawdą.
- Tak, kocham - kiwam głową.


_______________

A/N Ponieważ nic dawno nie pisałam daje wam kolejny rozdział.
Mam nadzieję, że tu będzie więcej komentarzy.
Powiedzmy...
20 Komentarzy i następny będzie za tydzień :)
KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ DO PISANIA
DŁUŻSZE KOMENTARZE = DŁUŻSZE ROZDZIAŁY
UDZIELAJCIE SIĘ W ANKIETACH

21 lut 2014

chapter fourth.

Usiadłam na łóżku i przetarłam oczy. Dzisiaj miałam jechać z Louisem do jego rodziny na święta. Wstałam i delikatnie stając na starych panelach w mieszkaniu mojej babci poszłam wziąć prysznic. Było już coś koło drugiej, a za 3 godziny, miał być Lou, niestety się nie wyspałam bo najpierw do północy rozmawiałam z przyjaciółką, a następnie musiałam pakować prezenty. Odkręciłam kurek z ciepłą wodą i wsunęłam się pod strumień. Dokładnie namydliłam swoje ciało, po czym umyłam również włosy. Wyszłam spod prysznica, wytarłam się i ubrałam bieliznę, następnie wzięłam się za suszenie włosów. Włączyłam prostownicę i zajęłam się robieniem makijażu, kiedy ten był już skończony wyprostowałam włosy i wyszłam z łazienki spryskując się odrobiną perfum. Stanęłam przed szafą patrząc na wszystkie sukienki, w końcu wybrałam bordową do kolan z górą w kolorze skóry, do tego dobrałam czarne szpilki ze złotymi zapięciami i złotą bransoletę. Kiedy już byłam gotowa ubrałam czarny płaszczyk od burberry i wzięłam walizkę po czym zeszłam na dół.
- Babciu na pewno nie chcesz, abym została z tobą? - spytałam się kolejny raz staruszki, która tylko spiorunowała mnie wzrokiem.
- Zaraz cię trzepnę. Idź z tym twoim Lewisem, Louisem czy jak mu tam! - powiedziała śmiejąc się, bo dobrze wie jak Lou się nazywa, uwielbia go.
- Kocham cię babuniu - przytuliłam ją i w tym momencie usłyszałam pukanie do drzwi, otworzyłam je, a moim oczom ukazał się Tommo w czarnych jeansach, eleganckich butach, białej koszuli i rozpiętej kurtce.
- Madame - cmoknął mnie w policzek, przez co mimowolnie zachichotałam, po czym ucałował mojej babci dłoń i wziął moją walizkę. Pomachałam jeszcze starszej kobiecie i wyszłam za chłopakiem. Wsiedliśmy do Range Rovera. Przednie siedzenia zajmowali ochroniarze.
- Dziękuje, że ze mną jedziesz Nicole - Lou dotknął mojej dłoni.
- Nie ma za co Louis - uśmiechnęłam się do niego szeroko, po czym spojrzałam na nasze dłonie - po powrocie z klubu całowałam się z Zaynem - wypaliłam. - Uważam, że powinieneś wiedzieć - czekałam na jakąkolwiek reakcję z jego strony.
- Czemu?
- To przez alkohol, cholera, nigdy więcej się go nie tknę!
- Ale jesteśmy udawaną parą tylko, nie musisz mi tego mówić - wiedziałam, że mówił, to tylko dlatego, że ta wiadomość go zabolała. Spojrzałam mu w oczy.
- Nie kłam. Widzę, że cię to boli. On ma narzeczoną, a ja chłopaka - uniosłam się i go pocałowałam w usta. Czułam się lepiej niż z Malikiem, o wiele lepiej. Usta Loulou były delikatne i nie smakował dymem papierosowym, ani alkoholem, jak Mulat wczoraj. Odsunęłam się od niego i uśmiechnęłam.
- Wszystkiego najlepszego z okazji Świąt Louis - szepnęłam w jego usta.
- Wszystkiego najlepszego Nicole - uśmiechnął się i jeszcze raz cmoknął mnie. Resztę drogi spędziłam w jego objęciach chichocząc i słuchając jego rodzinnych opowieści



________________

A/N W końcu się zebrałam, jak obiecywałam, że pod koniec lutego to zrobię to zrobiłam :)

Mam nadzieję, że się podoba.
Nowy szablon, nowi bohaterowie...
Mam nadzieję, że wena wróciła!
KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ DO PISANIA
Szablon by S1K